KARISMA czyli biostymulator tkankowy!



Ktokolwiek mnie zna bądź towarzyszy mi tutaj na blogu lub w mediach społecznościowych doskonale wie, jaki jest mój stosunek do zabiegów medycyny estetycznej. 

Nie kręci mnie botox, modelowanie ust, makijaż permanentny ani inne formy inwazyjnego poprawiania urody. Nie podobają mi się również wytwory końcowe tych zabiegów, czyli panie, które wyglądają jak zdjęte z taśmy produkcyjnej klonów stworków - potworków, które od ilości wypełniaczy nie mogą się ani zdziwić, ani uśmiechnąć.  

KARISMA

Oczywiste jest, że nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Czym innym jest nieumiarkowanie w stosowaniu tych wszystkich inwazyjnych zabiegów upiększających, a czym innym dbanie o zdrowy wygląd skóry twarzy i ciała. Właściwa pielęgnacja oraz umiejętnie dobrane preparaty potrafią czynić cuda i sprawić, że wyglądamy naprawdę dobrze i to bez przerysowanego efektu.

Idąc tym tropem, natrafiłam na biostymulator na bazie Rh kolagenu, który jest identyczny z ludzkim. To naturalny sposób na regenerację, poprawę napięcia i rewitalizację skóry twarzy, szyi czy rąk.

Producent deklaruje, że wystarczą tylko dwa zabiegi, aby uzyskać wszystkie deklarowane przez ulotkę efekty, jakimi są m.in.: delikatny lifting, poprawa konturu twarzy, redukcja zmarszczek, oraz zniwelowanie blizn i rozstępów.



JAK DZIAŁA BIOSTYMULATOR?


Bazuje on na stymulacji organizmu do regeneracji oraz tworzenia włókien kolagenu i elastyny, które odpowiadają za jakość skóry oraz jej elastyczność. KARISMA jako pierwszy biostymulator na polskim rynku, oparty jest o rekombinowany kolagen ludzki, uzyskiwany z hodowli jedwabników. Podając go bezpośrednio do skóry, ma poprawiać stan macierzy zewnątrzkomórkowej – ECM. 

Rh kolagen jest w stu procentach bezpieczny, dobrze tolerowany i nie powoduje reakcji alergicznych. Preparat pozbawiony jest chemicznych środków sieciujących, które powszechnie występują w większości preparatów wypełniających.

Tyle o preparacie mówi producent, a jak to wygląda w praktyce?


KONSULTACJA


Głównym powodem mojego zainteresowania zabiegami natury estetycznej był odwieczny problem ze skórą na szyi. Przesuszona, wiotka i marszcząca się pod każdym kontem zaczęła mi przeszkadzać jak odrost, który nie wiadomo skąd, pojawia się nagle i straszy Cię w lustrze i staje się obsesją do czasu, aż nie umówisz się do fryzjera na najbliższy termin.

Podobnie było w tym przypadku, więc postanowiłam coś z tym zrobić. Nie tracąc czasu na "doktoryzowanie się w necie" umówiłam się u źródła, czyli  w moim ukochanym Yennefer  Medical SPA na konsultację z Panią doktor - Sylwią Knast - specjalistą medycyny estetycznej z wieloletnim doświadczeniem.



Szczerze mówiąc, moje nastawienie było takie, że pójdę, posłucham o tych wszystkich cudownych niciach, wypełniaczach i wolumetriach w cenach rocznego "pićset plus” za jedną serię, podziękuję uprzejmie za wszystkie informacje i wyjdę. Po drodze wmówię sobie, że jednak nie jest ze mną tak źle i w ogóle trzeba umieć się starzeć z godnością i nie ulegać durnym trendom zatrzymywania młodości na siłę, kosztem odmawiania sobie jedzenia, co w konsekwencji spowoduje niepotrzebne schudnięcie i jeszcze większy obwis skóry. 

Istna kwadratura koła.

Jakie było moje zdziwienie, że zamiast usłyszeć, że bez wstrzyknięcia sobie dwóch średnich krajowych na dzień dobry nie mam się co pokazywać ludziom na ulicy, Pani doktor krótko i treściwie zdiagnozowała mój problem, dając proste i finansowo racjonalne rozwiązanie. 

Tym sposobem właśnie dowiedziałam się o istnieniu biostymulatorów w tym preparatu o nazwie Karisma, który już po pierwszym podaniu ma sprawić, że oddech dwudziestolatek na plecach nie będzie mi straszny. Nie myśląc za wiele, dałam się namówić na iniekcje, których tak bardzo nie lubię i wyśmiewam na każdym kroku.

Szach mat.

ZABIEG


Z racji tego, że preparat jest soft fillerem metoda jego podawania jest podskórna. Może być wykonywana techniką mezoterapii lub liniowo wsteczną. W moim przypadku Pani doktor doradziła mi mezoterapię. Zabieg jest dość krótki i odbywa się po miejscowym znieczuleniu skóry specjalnym kremem. 

Nie należy on do wyjątkowo bolesnych. Bezpośrednio po iniekcji skóra jest dość zaczerwieniona, mogą pojawiać się również nieliczne zasinienia jak w moim przypadku, które po kilku dniach znikają. Występuje również dość duża bolesność skóry na drugi dzień, ale również szybko ustępuje.

Jednym słowem nie ma powodu obaw

EFEKT


Biorąc pod uwagę, że od zabiegu minęło zaledwie kilka dni, szczerze muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona. Wyraźnie zauważalne jest lepsze napięcie skóry w najbardziej zwiotczałych obszarach oraz poprawienie jej struktury. 

Zaleca się, aby zabieg powtórzyć po upływie miesiąca, ale jeżeli nie będzie takiej konieczności to re-aplikacja nie będzie potrzebna.

Mój hurra optymizm jest raczej wstrzemięźliwy, więc z uwagą będę się przyglądać postępującym zmianom lub ich braku. 

Czy było warto wydać 1500zł dam znać w kolejnym artykule.


UWAGA!
Niniejszy artykuł nie jest reklamą, nie był sponsorowany ani rozliczany barterowo. Powstał bez wiedzy producenta preparatu oraz gabinetu wykonującego zabieg. Nie jest również autoryzowany.

Publikacja ta wyraża wyłącznie moje osobiste doświadczenia oraz prywatne opinie. 


Komentarze

Copyright © Fancy Life Lover