Po ile lawety czyli ALFA ROMEO STELVIO!

Samochody dzielą się na ładne, brzydkie, praktyczne, pojemne, ekonomiczne i takie kompletnie nikomu niepotrzebne, czyli elektryczne.

ENGLISH VERSION

Alfa Romeo Stelvio natomiast to rodzaj pojazdu, który od pierwszego wejrzenia, chwyta za serce tak mocno i tkwi w świadomości tak głęboko, że nie spoczniesz, dopóki nie będziesz trzymać w ręku kluczyka do własnej "królowej lawet".

 


Stelvio 

To nazwa miasteczka i najwyższej przejezdnej przełęczy Passo Della Stelvio we włoskich Alpach Wschodnich. Z uwagi na liczne serpentyny, przewyższenia sięgające nawet 1880 m oraz średnie nachylenie na poziomie 7%, ten 20-kilometrowy odcinek drogi SS-38 bardzo często jest wykorzystywany do ekstremalnego testowania możliwości pojazdów wszelkiej maści. 

Alfa nazywając swojego pierwszego w historii SUV'a STELVIO chciała zaznaczyć dwie niezaprzeczalne cechy tego samochodu, czyli  jego PIĘKNO I CHARAKTERNOŚĆ. Pierwsze przymiarki do produkcji Włosi zaczęli robić już 2010 roku, ale ostatecznie Stelvio swoją premierę miała na targach motoryzacyjnych Auto Show w Los Angeles w 2016 roku. Lokalizacja nie była przypadkowa, gdyż model ten powstał właśnie z myślą o podbiciu rynku amerykańskiego. 



Niewątpliwie pojawienie się Stelvio na rynku motoryzacyjnym mocno namieszało w trendach i wyznaczyło nowy, lepszy kierunek dla już dawno tam obecnych modeli: Audi Q5, BMW X3 czy Mercedes-Benz GLC. 

Jednak urokliwa Włoszka to nie tylko ładnie wygięta blacha w kolorze ALFA RED, to również diabelska moc. Wersja QUADRIFOGLIO pod maską ma wykastrowany silnik z Ferrari 154, skromne V6 - 2,9l o mocy 510 KM. 3,8 sekundy do setki, prędkość maksymalna 283 km/h. Do tego lekka konstrukcja, bi-turbo, zmienne fazy rozrządu i bezpośredni wtrysk paliwa. Wszystkie elementy tej układanki sprawiły, że Stelvio stało się najszybszym seryjnie produkowanym SUV'em na rynku deklasując ówczesnego lidera, czyli paskudę, która uratowała istnienie marki PORSCHE - model CAYENNE w wersji TURBO S. 

Stelvio to nie tylko wersja z koniczynką, do wyboru są też tańsze opcje wyposażenia: super, executive i business oraz trzy jednostki napędowe do wyboru 2.0 MultiAir Turbo 230 lub 280 KM albo MultiJet 2,2 o skromnej mocy 210 KM. 




WNĘTRZE

Z racji tego, że testowany model pochodzi jeszcze z czasów, w których konkurs na upchnięcie jak największej ilości tabletów i touchpadów na centymetr kwadratowy kokpitu jeszcze nie obowiązywał - jest cicho, minimalistycznie i funkcjonalnie. Ultra wygodne fotele, które nawet po wielogodzinnej podróży sprawiają, że wyskakujesz z auta jak sarenka. Przestrzeń z tyłu jest równie komfortowa, a w bagażniku zmieścimy aż 525 litrów prosecco.

Na przestrzeni lat prezentowany na zdjęciach egzemplarz przeszedł szereg modyfikacji, które jednoznacznie udowadniają, że poprawić można nawet coś, co jest doskonałe.



NO TO JAZDA!

Liczne testy na niemieckiej autostradzie wykazały, że to nie takie maleństwo można rozbujać bez trudu do 250 km/h mając poczucie, że w przypadku migającego światłami PH w Fabii, mamy jeszcze na tyle pary, aby stracić ten irytujący widok z tylnego lusterka.

Dodatkowego smaczku jeździe dodaje ukryty w magicznym pokrętełku system D.N.A. Przekręcając go w górę lub w dół jesteśmy w stanie dopasować samochód do naszego stylu jazdy uzależnionych od aktualnych preferencji, lub warunków drogowych. Tryb DYNAMIC wyszarpie nam dodatkowe złotówki z kieszeni za nadmiernie zużyte paliwo, ALL WEATHER dowiezie bezpiecznie do domu w największą śnieżycę przez oblodzone nawierzchnie.




Testowana wersja oprócz zaliczenia szeregu modyfikacji skrzyni i silnika poprawiających osiągi, (za co wielkie dzięki  WORKS by Grzegorz Wiekiera) dodatkowo jest wyposażona w tryb "R jak raczej, nie włączaj", a tak naprawdę RACE, który pozbawia to auto jakichkolwiek kagańców. 

Taka opcja dla czterdziestolatków w kryzysie i bez hamulców, którym nie szkoda "hajsów" na nowe ogumienie, klocki i pranie tapicerki po stronie pasażera.

Bez względu na wybrany tryb auto to prowadzi się z niebywałą lekkością. Nie cechuje go ani nadmierna podsterowności, ani nadsterowność. Idealnie wchodzi w zakręty nawet takie rodem ze Stelvio, wybaczając wiele niesprawnemu kierowcy. Bez względu na to, czy pędzimy w korku, czy ucieramy nosa przedstawicielowi handlowemu w Fabii, przyjemność z jazdy jest na bardzo wysokim poziomie.




SPOŁECZNOŚĆ

Niestety Alfa Romeo od lat wielu nie może pochwalić się oszałamiającymi wynikami sprzedaży swoich nawet dobrej jakości wytworów na czterech kołach. Może przyczynia się do tego fakt, że wizyta u losowo wybranego dealera, a potem ASO włoskiego producenta ma w sobie coś z masochizmu.

Może dlatego grono posiadaczy droższych Fiatów jest w Polsce bardzo skromne, ale za to jakiej są jakości. Wszyscy, no prawie wszyscy Alfiści emanują niesłychanie miłym usposobieniem. Pozdrawiają się wzajemnie na drodze, zaczepieni na parkingu chętnie i obszernie dzielą się swoimi wrażeniami z posiadania Alfy oraz oczywiście wiedzą na temat aktualnie panujących stawek za holowanie.




A jeżeli temat lawet został już przywołany to z najnowszego rankingu brytyjskiego "What Car?” jasno wynika, że Stelvio jest w pierwszej piątce najmniej zawodnych samochodów w kategorii duży SUV, pozostawiając daleko w tyle Audi Q5, Volvo XC60, BMW X3 czy Land Rovera Discovery nazywanego inaczej "dizaster".

Dlatego też ten dowcip z brodą już dawno żadnego Alfaholika nie śmieszy, a jedynie zastanawia, po ile faktycznie są lawety, bo nigdy z nich nie korzystał. 

Notorycznie psujące się 147, 156 i 159 to już przeszłość. Producent odrobił lekcje i nowe modele takie jak: Stelvio, Tonale, Gulia i Gulietta są nie tylko ładne, ale i dużo bardziej niezawodne niż ich młodsze i dość problematyczne rodzeństwo.


WADY?

Żeby nie było za cukierkowo, bo to jednak nie jest artykuł sponsorowany, pewne wady jednak są. Pierwszą z nich i doprowadzającą mnie osobiście do szału to kierunkowskazy - kto to programował i co miał na myśli to chyba nawet najstarszy mieszkaniec Piedimonte San Germano nie ma pojęcia. Dramat!

Dwa to spalanie. 

Taka wada nie wada, ale niestety, aby jazda Stelvio była na odczuwalnym poziomie “wydzielania serotoniny” musimy się liczyć ze stratą ok. 15 litrów (przepłaconej etyliny od obajtka) na każde 100 kilometrów. Wiadomo, że przy tak dużym aucie ciężko mieć to za złe, ale dla porównania mój poprzedni SUV - BMW X6  - dużo cięższy, o podobnej mocy i stylu jazdy, nie brał z portfela więcej niż równowartość 10 litrów.

Na szczęście żyjemy w Polsce, z nowym taryfikatorem w tle i wszyscy suniemy grzecznie max. 120 kilometrów na godzinę i to tylko na wybranych odcinkach. 

W takich warunkach paliwożerna Włoszka zadowoli się niecałymi 9 litrami. 



KUP SOBIE STELVIO


Jeżeli się zastanawiałeś bądź zastanawiałaś choć przez chwilę czy warto? Tak, warto i to bardzo. 

Wygląd, komfort oraz jakość w stosunku do zapłaconej ceny - tutaj wszystko się zgadza.

Aktualnie jest już wersja poliftowa, dzięki czemu zwiększył się wybór i spadły ceny modeli poprzednich.

Komentarze

  1. Ten tekst jest tak zły, że głowa boli, nie tylko pod względem językowym, ale i prezentowanych postaw. Szczególnie nie na miejscu fragmenty o tym jak to super za szybko jeździć samochodem. Zgadzam się tylko z fragmentem, że przepłacamy za paliwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie zostanie Pan moim stałym czytelnikiem? Szkoda. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
    2. Jestem kobietą. Nie, nie zostanę pani czytelniczką, konsumpcjonizm wylewający się z tego bloga mocno mnie zniechęca. Radzę też popracować nad sposobem przekazywania treści. Niby jest informacja, że posty nie są sponsorowane, ale ich treść, tj. sposób prezentacji produktów, fakt użycia materiałów od producentów i wciskanie linków do stron producentów do tekstu temu przeczy i również zniechęca, bo kojarzy się z content marketingiem anno domini 2015. Nad podawaniem źródeł użytych materiałów też bym na pani miejscu popracowała, bo słabo, że ich nie ma.

      Usuń
    3. Przepraszam, ale Pani nick nie definiuje płci, a jedynie nastawienie.
      Jak sama nazwa wskazuje, blog ten nie prawi o duchowości ani problemach egzystencjalnych, więc trudno mu zarzucać konsumpcjonizm skoro właśnie taką tematykę porusza. Jeżeli chodzi o mój styl pisania i formę przekazywania treści - redakcje, z którymi współpracuję poza blogiem, nigdy nie miały krytycznych uwag. Widocznie to kwestia indywidualnych preferencji odbiorcy.
      Słuszne spostrzeżenie, posty tu powstające nie są sponsorowane ani barterowe.
      99% zdjęć użytych do publikacji jest mojego autorstwa lub wykonywanych na moje zlecenie, jeżeli jest inaczej, źródło pochodzenia zdjęcia zawsze jest zamieszczone pod nim. Podobnie jest z tekstami, również są autorskie, jeżeli kogoś cytuję bądź coś przepisuję, stosuję adekwatnie przypis bądź cudzysłów. Jednak w większości przypadków są to wyłącznie moje opinie i życiowa wiedza nabyta.
      To prymitywne linkowanie, które Pani wskazuje, jest niczym innym jak ułatwieniem dla mojego czytelnika w odnalezieniu produktu, miejsca czy marki, o których wspominam w artykule.
      Co więcej, mogę Panią zapewnić, że większość producentów nawet o tym nie wie, że ich tutaj promuję i to pro bono.

      Niezmiennie pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Bardzo przyjemny w odbiorze sposób pisania, brak.sztampowosci.Z przymrużeniem oka
    Coś.innego niż.wszytskie testy "guru" znawców motoryzacji. POdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Fancy Life Lover