KALENDARZE ADWENTOWE czyli luksusowe odliczanie do ŚWIĄT!
Grudniowe zjawisko nagminnie występujące we wszystkich social mediach zafascynowało mnie do tego stopnia, że postanowiłam zgłębić temat. Mowa tu oczywiście o szale na różnego rodzaju kalendarze adwentowe.
Osobiście kojarzą mi się one z powiewem luksusu zza zachodniej granicy z początkiem lat 90-tych. Mini świąteczne czekoladki ukryte w kolorowym pudełku z okienkami - to był mokry sen każdego dziecka w tamtych czasach, a adrenalina towarzysząca podjadaniu słodkości na kilka dni na przód - niezapomniana do dziś.
SZAŁ NA ODLICZANIE DO ŚWIĄT
Bazując na tej naszej dziecięcej nostalgii, producenci produktów wszelakich, robią biznes, sprzedając nam magię świąt zaklętą we wspomniane pudełka z okienkami, w środku których kryją się ...
No właśnie, co się w nich takiego właściwie kryje?
Obserwując histerię i zapłakane w social mediach blogerki, które nie wiedzą co począć dalej ze swoim życiem, gdyż nie dostały wymarzonego kartonika z tajemniczą zawartością, wydawać by się mogło, że skarby w tych kalendarzach kryją się wręcz niepojęte.
Z drugiej strony. Czytam artykuły w szanowanych pismach takich jak Washington Post, The New York Times czy People o płynącej ze strony klientów lawinie "hejtu" na dom mody Chanel za wtykanie do kalendarza za 800 baksów naklejek, plastikowych bransoletek i woreczka przeciwkurzowego.
Nie ukrywam, że mam spory dylemat, co o tym wszystkim myśleć. To jak to jest z tymi kalendarzami? Są fajne czy jednak niekoniecznie?
KALENDARZ DLA KAŻDEGO
Krótki research i okazuje się, że na czas świątecznych zakupów rozpoczynających się już od Black Friday, większość firm przygotowała coś adwentowego dla swojego odbiorcy i to absolutnie każdego.
Znajdziemy kalendarze za kilka złotych z wyrobami czekoladopodobnymi na wzór tych sprzed 40 lat, które ucieszą każdego dziecko. Są również z herbatami, gumkami do włosów, winem, whiskey, skarpetami oraz .....
Dedykowane zwierzętom. Nie, nie pomyliłam się, nasze kotki, pieski czy króliki również mogą godnie odliczać czas do Pasterki. Jak już przemówią o północy, temat tegorocznej edycji kalendarza, będzie jak znalazł na nocne pogaduchy ze swoimi właścicielami:
"A wiesz Grażyna w przyszłym roku kategorycznie nie kupuj tego pate z tuńczyka - suchy i taki bez smaku. Krewetki w sosie były znacznie lepsze w edycji 2020, ale ragout z wołowiny w tym roku im wyszło mistrzowsko".
Hasło na promocję: "Niebiański smak przekąsek, który zbliży Twojego pupila do ludzkiego Boga w 24 dni"
BLING BLING
Nie od dziś wiadomo, że „najlepszym przyjacielem kobiety są brylanty” i na taką właśnie okoliczność jubilerzy doskonale się przygotowali i tym razem. Na polskim rynku kalendarze z biżuterią zaczynają się od 799zł, a kończą na 2849zł w przypadku marki YES. Konkurencja nie pozostaje w tyle. Wykorzystując wizerunek Anny Lewandowskiej (tej z trochę za długiej reklamy Apartu), oferuje kalendarz z produkami typu "beads" (taka podróba Pandory) w 20 ratach za jedyne 89,95 miesięcznie - aktualnie na stronie jest już wyprzedarzowa promka.
Za oceanem koszt okazuje się nieco wyższy. W Tiffany & Co. możemy spersonalizować kalendarz reklamowany przez małżeństwo Carter. Cena? Bagatela $150 000,00. Za wymienioną kwotę otrzymujemy drewniany mebel z 24 okienkami, w których znajduje się unikalna kolekcja biżuterii. Produkt ten został już okrzyknięty najbardziej ekstrawaganckim kalendarzem adwentowym 2021 roku na świecie. Cześć dochodu z jego sprzedaży zostanie przeznaczona na cele charytatywne i to bardzo ładnie ze strony Tiffany, bo nie każda firma ma taki gest.
Jeżeli obawiacie się, że Wasze drugie połówki zainspirują się i będą oczekiwać prezentu w cenie wysokości premii prezesa Obajtka, to uspokajam. Najbliższy butik tej marki jest w Berlinie, a kalendarze się już skończyły.
Komentarze
Prześlij komentarz