Włochy w gębie czyli SISI RISTORANTE!


Szczyt sezonu w miejscowościach turystycznych właśnie przed nami. I to w wymiarze oraz okolicznościach, z którymi branża gastronomiczna musi się zmierzyć po raz pierwszy w swojej historii. Nowe wytyczne oznaczają, że tłumy wygłodniałych turystów będą znacznie większe, bo po pierwsze rodacy zostaną ograniczeni do wyłącznie krajowego wypoczynku, a dwa, że liczba miejsc w lokalach ze względów epidemiologiczno-sanitarnych uległa radykalnemu zmniejszeniu. Pomimo tych trudności ludzie i tak będą szturmować restauracje, o czym świadczy chociażby ostatni czerwcowy weekend w Ustroniu. 



To pięknie położone w Beskidzie Śląskim miasteczko, z roku na rok coraz bardziej zyskuje na swojej turystycznej popularności. Zasługą tego jest niewątpliwie fakt, że w przeciwieństwie do pobliskiej Wisły, droga do Ustronia jest dwupasmowa. Wjazd do centrum Ustronia zajmuje dosłownie kilka chwil bez konieczności stania w minimum godzinnym korku jak to ma miejsce w przypadku dojazdu do Wisły właśnie. Nie chcąc marnować weekendowego czasu wielu przyjezdnych decyduje zakończyć podróż w Ustroniu. Dostrzegające zapotrzebowanie turystów na nowe atrakcje władze miasta każdego roku starają się ubogacić kurort w coś nowego. I tak, odnowiono całkowicie amfiteatr, wybudowano muszlę koncertową na rynku, odświeżono ścieżki rowerowe. W tym roku natomiast na nowo zagospodarowano plażę przy deptaku nad rzeką Wisłą. Huśtawki, bujawki, nowy asfalt i ławki zachęcają "wałowych" spacerowiczów do siebie jeszcze bardziej. 


Jednak bez względu na ilość oferowanych przez Ustroń aktywności i rozrywek, każdy turysta dochodzi do momentu głodu absolutnego, który to nie pozwala na cieszenie się pięknymi widokami i czerpania energii wyłączenie ze słońca. Zawsze przychodzi moment wyboru punktu gastronomicznego. Jak na miejscowość górską, większość przyjezdnych nie wyobraża sobie innej opcji niż obfity obiad w karczmie. Musi być kotlet z frytkami, placki ziemniaczane, grillowane oscypki czyli serki typu górskiego. Wszystkiego dużo, a i piwa obficie - ot taka definicja beskidzkiego "dream obiadu". 


Ale czy Ustroń tylko karczmami stoi? Otóż nie. Jak wiadomo, drugim po kotlecie polskim daniem narodowym jest oczywiście pizza. Przybytków gastro typu włoskiego jest w tym mieście całkiem sporo. Pomińmy może te, gdzie grubość ciasta jest na palec, mozzarellę udaje produkt seropodobny, a szynkę - mielonka za 10zł/kg. Jeżeli lubicie prawdziwą włoską kuchnię, to do wyboru w Ustroniu macie wyłącznie dwie opcje:

MELISSA - restauracja, którą znają tutaj najstarsi górale. Od 1993 roku niezmiennie prowadzi ją ten sam włoski właściciel - Francesco Balice wraz z małżonką. Karta jest tu dość krótka i bardzo niechętnie przez Francesco odświeżana, bo i po co - skoro wszystko dobre i sprawdzone. Pizza, makarony, mięsa, owoce morza czyli włoski konkret. Większość dań przygotowywana jest na oryginalnych, włoskich produktach.  Ja od lat prawie 30 lat wciągam jedną i tą samą sałatkę o nazwie Del Sole, którą wszystkim bardzo serdecznie polecam.



SISI PIZZERRIA E RISTORANTE - pomimo tego, że została otwarta wiele, wiele lat po wspomnianej powyżej Melissie, bardzo szybko zyskała pochlebne opinie odwiedzających ją gości. Zarówno tych przypadkowych poszukiwaczy dobrego smaku, jak i zawodowych wyjadaczy. O swojej wizycie w SISI dość obszernie wypowiedziała się uwielbiana przeze mnie Magdalena Grzebyk - autorka bloga, FB oraz Instagrama o nazwie "Krytyka Kulinarna". 

Jak Pani Magda oceniła swoją wizytę w SISI, możecie przeczytać tutaj:
https://krytykakulinarna.com/sisi-ustron-gdzie-jesc/


Ja w przeciwieństwie do Pani Magdy odwiedzam SISI dość regularnie i moje spostrzeżenia opieram na kilkuletniej już przyjaźni, a nie jednorazowego wrażenia. Ale mimo tej drobnej różnicy nasze odczucia są niemal identyczne. Głównymi atutami dla tego lokalu są niewątpliwie: oryginalne włoskie produkty, kunszt ich przetworzenia oraz miłe i doskonale zorientowane w menu kelnerki. Całość dopełnia urządzone ze smakiem wnętrze oraz zapach pieczonej pizzy dochodzący z opalanego drewnem pieca, który w tym roku został wymieniony na nowy. Lepszy i to taki w kategorii piecowych Maybachów podobno.


Z uwagi na fakt, iż nie jestem urodzonym mięsożercą, nie będę się zbytnio rozwodzić nad krwistą częścią karty. Nie napiszę jak smakuje Bistecca alla Florentina czy Lombo. Dla mnie w każdej restauracji liczą się przede wszystkim: owoce morze, sery (im twardsze i bardziej śmierdzące tym lepiej), desery wymyślne oraz włoskie podsumowanie każdego dobrego posiłku czyli kawa. Absolutnie nie mam tu na myśli fikuśnego latte czy cappuccino, które jak nie wszyscy wiedzą, są kawami spożywanymi na Półwyspie Apenińskim przez "lokalsów" wyłącznie do śniadania. Chodzi tu o kwintesencję tego napoju - aromatyczne, delikatnie spienione na wierzchu i podane w podgrzewanej filiżance - diabelnie mocne espresso. 


Dla mnie, absolutnym hitem tego lokalu jest sałatka o nazwie "Gamberetti" czyli po naszemu swojska "krewetkowa". Uwielbiam ją za całokształt smaku i objętości. Znajdziemy w niej krewetki dużego kalibru, awokado, pomidory, owoce cytrusowe, melona, roszponkę, rukolę, grillowaną cukinię z delikatnym dressingiem i dobrej jakości parmezanem na finiszu. Sałatka ta może spokojnie uchodzić za drugie danie, gdyż bogactwo składników w niej zawartych jest bardzo sycące. 

Na zdjęciu poniżej widać jak owa sałatka ewaluowała na przestrzeni lat. Niestety w odsłonie z nowej karty, jakby się nieco skurczyła i jakby brakuje w niej tego pysznego parmezanu ale i tak pycha.

Cena 39zł.


Ostatnim moim odkryciem był serowy zestaw degustacyjny. Pięknie podane różne gatunki sera: dojrzewający Parmigiano Reggiano D.O.P*, z mleka krowiego Bastardo del Grappa, owczy Pecorino Romano D.O.P, pleśniowy Gorgonzola Dolce D.O.P - w towarzystwie miodu tymiankowego, konfitury morelowej, fig oraz orzechów włoskich. Ta pozycja z karty może przemówić głównie do prawdziwych serowych koneserów. Mnie osobiście urzekła Gorgonzola maczana w miodzie. Wprost genialne połączenie smaków.

Jeżeli za serami nie przepadacie, zamiast nich możecie zamówić deskę włoskich wędlin: szynka parmeńska, wędzony boczek i dwa rodzaje salami z takimi dodatkami jak dip z pieczonej papryki, grillowana cukinia oraz kandyzowane w occie balsamicznym cebulki. 

Cena 29zł


A co z tą pizzą? 30 centymetrów na cienkim, chrupiącym cieście w rzymskim stylu. Wersji do wyboru kilkanaście. Jeżeli w gotowcach nie znajdziemy nic dla siebie, to na bazie klasycznej Margherity lub Margherity di Bufala możemy dobrać dodatki według własnego gustu i preferencji, a jest w czym wybierać. Gotowa pizza jest doskonale wypieczona (we wspomnianym już wcześniej piecu opalanym drewnem) i niebiańsko rozpływa się w ustach. 

W mojej ogólnej klasyfikacji pizzerii wszelakich na terenie tego kraju, na pewno zmieści się w pierwszej najlepszej piątce.


Z racji tego, że po posiłku głównym, nie jestem w stanie wepchnąć jeszcze deseru, na tę przyjemność wybieram się do SISI zawsze w trybie odrębnym. Smakowite latte w połączeniu z Panna cottą z sosem truskawkowym - to mój ulubiony zestaw. Deser jest delikatny w smaku, nie za słodki i bez grudek żelatyny jak to bywa w innych lokalach. 

Jeżeli nie przepadacie za "śmietaną na gęsto", wyśmienite jest również tiramisu i ciasto z kremem chałwowym. 


Jeżeli powyższa lektura zachęciła Was do odwiedzenia tego przybytku włoskich smaków i aromatów, mam jedną cenną uwagę - rezerwujcie stolik. To teraz podstawa!

Jeżeli jednak pasta i gluten do Was nie przemawia to pod tym samym adresem czyli Słoneczna 11, już od kilku tygodni działa MIAMO restauracja oferująca dania kuchni japońskiej czyli sushi. Pierwsze próby już były i wypadły pozytywnie. 


Komentarze

Copyright © Fancy Life Lover