MCLAREN nad Wisłą czyli na co wydać 500+


No i stało się! W kraju mlekiem i miodem płynącym mamy nowe, poważne zmartwienie. Sprawi ono, że noce staną się bezsenne, a my w szponach dylematu życiowego nie będziemy mogli sobie znaleźć miejsca ani w domu ani pracy. 

Co najgorsze, w jego rozwiązaniu nie pomoże nam nikt, a i wszystkie konsekwencje spadną tylko i wyłącznie na nas.

JAK GO SPŁACIMY???


Jak większość europejskich krajów dotkniętych cywilizacją motoryzacyjną, mamy już salony Ferrari, Lamborghini, Rolls Royce, Bentley czy tańszego Maserati. "Dobra zmiana" i lecące pod niebiosa PKB skłaniają rodzimych dealerów do otwierania salonów dla coraz to bardziej egzotycznych modeli i marek. Marek pojazdów dedykowanych wyjątkowo wymagającym kierowcom, których nie kręci już czerwone 911 na czterdzieste urodziny.


Naprzeciw tym oczekiwaniom wychodzi AUTO FUS GROUP i sprowadza na Ostrobramską 73, brytyjskiego MCLAREN'a, markę kojarzoną głównie przez fanów wyścigów Formuły 1 oraz  nielicznych szczęśliwców, którym udało się zobaczyć ten samochód w wersji cywilnej na ulicach Berlina, Londynu czy Wiednia.

McLaren to firma motoryzacyjna, która nie posiadając własnych jednostek napędowych potrafiła z tych pożyczonych od Hondy, Mercedesa czy Renault stworzyć samochód wyścigowy, który wielokrotnie wygrał Grand Prix pokonując Ferrari.


Kilka dni temu wraz z szanownym gronem kolegów dziennikarzy motoryzacyjnych, blogerów, pasjonatów oraz potencjalnych klientów miałam możliwość uczestniczenia w oficjalnej polskiej prezentacji modelu 600LT. 

Jako że byłam na imprezie jedyną zaproszoną kobietą, a nie wyłącznie towarzyszącą ozdobą partnera, mogłam dostąpić zaszczytu odpalenia tej niezwykłej maszyny własnoręcznie. Szczególne uznanie należy się Sebastianowi Schulte - dyrektorowi marketingu McLaren - za odwagę - ot tak wręczył mi kluczyk i się nie bał.  
Albo zdumienie, że się nie bał. Blondynka za kierownicą + rakieta. Iście gotowy przepis na katastrofę.

Stchórzyłam ja. Jakoś oczyma wyobraźni zobaczyłam siebie jak nie ogarniam ręcznego, tych 600 koni i 2,9 sekundy do setki. Jak przelatuję z impetem przez dekoracyjne plexi i wpadam w najlepszym wypadku na nowy model X3 stojący tuż za nim. W najgorszym - na Ostrobramską wprost pod siedzibę POLSAT'u jako hot news z ostatniej chwili. A moje praprawnuki przeklinają sławną babcię robiąc kolejny przelew na rzecz pokrycia strat poniesionych przez FUS GROUP i Miasto Stołeczne Warszawa.


Z moim wzrostem poddanym lekkiemu tuningowi w postaci obcasów, wynoszącym niecałe 190 cm, auto to robi się odrobinę słabo dostępne. Okazało się, że wejście do Mclarena w sposób elegancki i z klasą, zwłaszcza z ww. obcasami i nieprzesadnie długą sukienką, jest baaaardzo trudno wykonalne. A o wyjściu w ten sposób to już w ogóle mowy nie ma. I teraz wyobraźcie sobie, że wszyscy obecni na premierze patrzą na mnie gramolącą się do auta z tą „klasą” i „elegancją” żeby dokonać oficjalnego pierwszego odpalenia zapłonu. Błyskają flesze, kręcą się filmy. No nie ma opcji.

Kulturalnie podziękowałam i dokończyłam rozmowę o nowym projekcie motoryzacyjnym. Tym samym udało mi się zachować  godność damy.


Żeby nie było, finalnie wsiadłam do tego cuda. Z taką ilością klasy i gracji, na jaką tylko można się było zdobyć w tych warunkach absurdalnie niekomfortowych warunkach. A mówią, że luksus nie męczy. Męczy, małe samochody, oślizgłe ostrygi. BLE!

Niemniej jednak samo auto jest wspaniałe. Tu nie jakichś tam półśrodków. Mclaren całym sobą krzyczy, że jest samochodem wybitnym. To prawdziwy supercar, który został stworzony do osiągania na torze czasów niedostępnych dla innych aut. A pisząc "krzyczy", mam na myśli dosłownie krzyk. To pierwsze oficjalne odpalenie bestii i kilka przegazówek na biegu jałowym spowodowało u obecnych szanownych kolegów stan, w którym wszystkie włosy na plecach, od karku po tzw. dolne plecy, stanęły na baczność.


Przy całej wspaniałości tego samochodu w wersji "Longtail", mocy silnika, muzyki dla uszu wydobywającej się z rur dolnych i górnych, karbonowej konstrukcji i ogólnie mega pozytywnego wrażenia. Okazało się, że jednak ma wadę. Jedną.

Pudło - wcale nie chodzi o cenę czyli od 800tys w górę czy tablet na desce rozdzielczej. To już znak czasu i trzeba przywyknąć.

Właśnie wspomniane potencjalne problemy z godnym wsiadaniem i wysiadaniem z tego samochodu sprawiają, że moja decyzja o rezygnacji z jego zakupu jest ostateczna.

Dlatego jeśli jesteście drobnej budowy, nie przekraczacie metra osiemdziesięciu, lubicie szybkość i potrzebujecie kosztów to ten samochód jest stworzony dla Was. 


Komentarze

Copyright © Fancy Life Lover